Organ prasowy Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej

Ustalanie precyzyjnej lokalizacji zrzutowisk Armii Krajowej – wskazówki metodyczne (cz. 2)

W lutym 2024 roku minął rok od rozpoczęcia społecznego projektu badawczo-edukacyjnego „Na tropie zrzutowisk Armii Krajowej”, którego celem jest ustalenie precyzyjnej lokalizacji wszystkich placówek zrzutowych (zrzutowisk) Armii Krajowej.

Redakcja

Biuletyn Informacyjny AK

Próba ustalenia lokalizacji geograficznej rzeczywistego miejsca zrzutu za pomocą danych wskazanych na kartach ewidencyjnych zrzutowisk, przy wykorzystaniu wyłącznie podanych współrzędnych prostokątnych, czy pomocniczych współrzędnych biegunowych, obarczona jest ryzykiem dużego błędu. Wynika ono z wykorzystania do wskazywania lokalizacji zrzutowisk mapy średnioskalowej (1:300 000), charakteryzującej się niską szczegółowością, ograniczającą możliwości odnalezienia terenowych punktów odniesienia, niezbędnych do wskazania w miarę precyzyjnego położenia na mapie. Zauważyć należy, że w tej skali 1 mm na mapie odpowiada 300 metrom w terenie, co przekłada się na możliwość popełnienia dużego błędu przy stawianiu znaku na mapie, czy też odmierzaniu współrzędnych przy pomocy linijki. Analiza danych ze współrzędnych pozwala jedynie na szacunkowe wskazanie miejsca zrzutu, podczas kiedy rzeczywista lokalizacja zrzutowiska może być oddalona nawet o kilka kilometrów od położenia wytypowanego na podstawie współrzędnych. 

Próbując lokalizować zrzutowiska wyłącznie wedle podanych na kartach zrzutowisk współrzędnych, może okazać się, że wytypujemy je w miejscach totalnie odbiegających od kryteriów doboru takich miejsc, często w środku kompleksów leśnych. Zatem wskazanie dokładnego rzeczywistego miejsca zrzutu wyłącznie na podstawie bezpośredniego przełożenia na mapę cyfrową dostępnych współrzędnych geograficznych pól zrzutowych (tzw. GIS historyczny) okazuje się obarczone nazbyt dużym błędem lokalizacyjnym. Interesujące wykorzystanie w badaniach zrzutowisk współczesnych narzędzi geograficznych systemów informacji pokazują prace krakowskich naukowców (zespołu Agnieszki Polończyk, Michała Lupy i Andrzeja Leśniaka). W artykule opublikowanym w Polskim Przeglądzie Kartograficznym poświęconym roli GIS w analizie wybranych miejsc zrzutu Cichociemnych, na przykładzie pola zrzutowego „Mewa 1” autorzy pokazują przydatność GIS do oceny stopnia spełniania kryteriów, jakie według instrukcji sztabowych musiały spełniać pola zrzutowe (Role of Geographic Information Systems in analysing the selection of cichociemni drop zones based on a case study of the “Mewa 1” drop zone). 

Słusznie też zauważają i akcentują kapitalne znaczenie dla takich badań dostępności archiwalnych map WIG oraz możliwość ich zestawienia z późniejszymi zdjęciami kartograficznymi terenu. Trudno jednak zgodzić się z prezentowanymi tam poglądami, że wektoryzacja archiwalnych map rastrowych pozwala na bardziej szczegółowe analizy zagadnienia zrzutowisk, że mapy rastrowe są mniej wygodne do licznych przestrzennych analiz i że w konsekwencji mapy rastrowe WIG musiały być w ich projekcie wektoryzowane. Nie da się tych tez obronić, porównując nakład pracy, jaki wiąże się z wektoryzacją map, z osiągniętymi w jej wyniku efektami. 

Zdaniem autorów niniejszego tekstu identyczne efekty można osiągnąć, przenosząc lokalizacje zrzutowisk z archiwalnych map WIG na współczesne mapy topograficzne, w tym wektorowe, ogólnodostępne w krajowym Geoportalu, w którym znaleźć można również numeryczny model terenu. Takie podejście również pozwala na prowadzenie zaawansowanych analiz przestrzennych.

„Tam, gdzie skakali nocą… Historia wybranych zrzutowisk cichociemnych na terenie Generalnego Gubernatorstwa”,
Uniwersytet Pedagogiczny im. KEN w Krakowie, Kraków 2023,
Autorzy: Agnieszka Polończyk, Michał Lupa, Andrzej Leśniak

Krakowscy naukowcy zauważają, że jakość analiz przestrzennych jest wprost skorelowana z jakością bazowej mapy, tymczasem mapę WIG dla pola zrzutowego „Mewa 1” wektoryzują tak, że swoją szczegółowością znacząco ustępuje mapie w wersji rastrowej. Na koniec dochodzą do wniosku, że „Mewę 1” należałoby przesunąć o jeden kilometr w kierunku NNE, tak, aby spełniała kryteria stawiane polom zrzutowym. Konkluzja jednak powinna być nie taka, że zrzutowisko „Mewa 1” należałoby przesunąć, tylko że faktycznie znajdowało się ono najprawdopodobniej w tym – bardziej dogodnym miejscu. Błędem w założeniach jest trzymanie się sztywno wskazań ze współrzędnych lokalizujących. Punktem wyjścia powinno być stwierdzenie, że wskazania odczytywane ze współrzędnych obarczone są dużym błędem z uwagi na stosunkowo małą skalę mapy, na którą je nanoszono i z której je odczytywano. Akcentowana wektoryzacja i kalibracja map, tudzież najbardziej zaawansowany GIS nie rozwiązują tego problemu. 

Na zastanawiającą potrzebę udowodnienia przez krakowskich naukowców tezy o wyższości map wektorowych wskazuje również stwierdzenie, że wektoryzowane mapy to baza do innych analiz przestrzennych, jak rekonstrukcja dróg, którymi Cichociemni po lądowaniu w okupowanym kraju dostawali się do Warszawy i Krakowa. 

Na szczęście autorzy słusznie zauważają w podsumowaniu artykułu, że analizy są bardziej precyzyjne, kiedy badacz korzysta ze źródeł poziomu lokalnego. Trudno jednak powiedzieć, dlaczego w tym samym miejscu stwierdzają, że tylko w kilku przypadkach istnieją wiarygodne relacje świadków. 

Reasumując powyższe rozważania, z całą stanowczością stwierdzić należy, że to jednak krytyczna analiza danych historycznych okazuje się najbardziej skuteczną metodą precyzyjnej lokalizacji zrzutowisk, a praktyki GIS-u historycznego można wykorzystać do pomocniczych analiz i efektownej wizualizacji danych przestrzennych.

Pisząc o metodologii poszukiwania zrzutowisk, musimy powrócić do kwestii wykorzystania map w tym procesie. Konieczne jest uwzględnienie przez poszukiwacza zarówno map operacyjnych o skali 1:300 000 (WIG), jak i map taktycznych o skali 1:100 000 (WIG). Absolutną podstawą jest ta pierwsza, ponieważ to na niej akowcy wskazywali miejsca wytypowane do odbioru zrzutu i w odniesieniu do jej ramek depeszowali wyrażone w milimetrach współrzędne prostokątne. 

W metodzie przyjętej przez autorów niniejszego artykułu – możliwie najstaranniej odczytujemy z niej lokalizację zrzutowiska, kierując się współrzędnymi widniejącymi w kartach ewidencyjnych zrzutowisk. Korzystając z mapy w wersji cyfrowej (skan oryginału) najlepiej wykorzystać do tego podziałkę liniową umieszczoną w legendzie mapy i według niej przenosić współrzędne wyrażone w milimetrach, wpierw przeliczając je na kilometry i metry. Przy takim podejściu nie musimy mieć pewności, czy aby na pewno pracujemy na skanie (lub jego powiększeniu) pokazującym mapę w skali 1:1. 

Następnie przechodzimy na mapę taktyczną, której szczegółowość pozwala już dokładnie prześledzić ówczesne pokrycie terenu lasem oraz rzeźbę terenu i ewentualne skorygować lokalizację zrzutowiska, tak aby nie znajdowało się ono w środku lasu, w obszarach mokradeł, czy też w miejscach o niedogodnej rzeźbie terenu. Ponadto rysunek poziomicowy taktycznej setki umożliwia dostrzeganie w obrębie wzniesień wypłaszczeń terenu, na których – zgodnie z instrukcją sztabową – bardzo często lokalizowano zrzutowiska. Wzmiankowane tu archiwalne mapy WIG są ogólnodostępne i można je pobrać w formie plików o wysokiej rozdzielczości ze strony internetowej: http://igrek.amzp.pl/mapindex.php 

Warto również zwrócić uwagę na archiwalne mapy lotnicze, które dzięki procesowi cyfryzacji stały się obecnie bardziej dostępne. Stanowią one dodatkowe źródło danych o pokryciu terenu lasem w okresie okupacji.Bardzo pomocne są również mapy współczesne, zawsze jednak trzeba mieć na uwadze, jak topografia badanego terenu przedstawiała się w czasie II wojny światowej. W szczególności uważać trzeba na elementy topografii charakteryzujące się dużą zmiennością w czasie – zalesienie, tereny bagniste i podmokłe, elementy antropogeniczne. Wśród źródeł map współczesnych na szczególną uwagę zasługuje portal www.geoportal.gov.pl.

Mapy WIG są ogólnodostępne i można je pobrać w formie plików o wysokiej rozdzielczości
ze strony internetowej: www.igrek.amzp.pl/mapindex.php

Zapewnia on dostęp do szerokiej palety usług wykorzystujących dane przestrzenne, w tym do powojennych map topograficznych (z lat 70. i 80.), na których jeszcze znaleźć można pojawiające się w relacjach akowców nazwy własne miejscowości (części wsi, osad, przysiółków). Są to toponimy zanikające w użyciu, a przez to też rugowane z dokumentów w związku z działaniami inspirowanymi przez administrację centralną (zobowiązują samorząd szczebla gminnego) o czyszczenie tych spraw (w myśl zasady, że jeśli coś wyszło z użycia, nie powinno być już ujęte w urzędowym wykazie nazw miejscowości). Mowa o „Wykazie urzędowych nazw miejscowości i ich części”, publikowanym w formie rozporządzenia Min. Administracji.

Podjęcie próby ustalenia lokalizacji zrzutu lotniczego wymaga przeprowadzenia badań terenowych i bynajmniej nie powinien to być jednorazowy wypad w rejon zrzutowiska. Zauważmy, że rekonesans odgrywał kluczową rolę przy wyznaczaniu pól zrzutowych przez akowców. W poszukiwaniach zrzutowisk mamy identyczne podejście – po zbadaniu współrzędnych typujemy zrzutowisko na mapie, a po szczegóły, których ta nie oddaje – ruszamy w teren. Warto wcześniej skrupulatnie przestudiować współczesne mapy i zdjęcia satelitarne (ogólnodostępne choćby we wzmiankowanym wyżej Geoportalu). Takie przygotowanie ogranicza możliwość utknięcia w nieraz ciężkim do przebycia terenie, bądź eksplorowania jego obszarów nieposiadających potencjału pola zrzutowego.

Próba ustalenia lokalizacji zrzutowiska wymaga znajomości literatury przedmiotu, w tym orientacji w udokumentowanych kryteriach wyznaczania zrzutowisk i zasadach organizacji placówek odbiorczych dostępnych w zbiorach SPP (Instrukcja funkcjonowania placówki odbiorczej zrzutu, Organizacja placówki odbiorczej zrzutu, Instrukcja placówki odbiorczej zrzutu i materiału). Istnieje również dostępna dla badacza zrzutowisk w kraju, bazująca na tych archiwaliach i bardzo wartościowa publikacja, opracowana przez Jana Tarczyńskiego pt. „Organizacja odbioru i wysyłki zrzutów materiałowych dla Armii Krajowej w wybranych dokumentach”. 

Zgodnie z materiałami szkoleniowymi SOE (The SOE Syllabus: Selection of Dropping points and Landing Sites July 1943), z reguły kompatybilnymi z instrukcjami zrzutowymi, minimalna powierzchnia terenu wymagana przy zrzucie kilku zasobników lub kilku osób powinna wynosić 731 m2. Uznawano wówczas, że powierzchnia taka będzie wystarczająca do przeprowadzenia udanego zrzutu niezależnie od kierunku wiatru. Przy doborze zrzutowiska powinno się unikać użytków rolnych, mokradeł, linii telefonicznych oraz linii wysokiego napięcia. Krzaki i zagajniki w bliskim sąsiedztwie uważano za elementy sprzyjające. Wybór miejsca zrzutu powinien uwzględniać 3 główne elementy: bezpieczeństwo samolotu, łatwość rozpoznania (identyfikacji) miejsca w nocy przez załogę samolotu, planowanie oraz skład zespołu odbierającego. Zalecano wybór terenu możliwie płaskiego, należało unikać gór i terenu pagórkowatego, ale płaskowyż o odpowiednich wymiarach dobrze nadawał się na zrzutowisko. Istotnymi pomocami nawigacyjnymi dla lotników były: rzeki i kanały, niekiedy jeziora, linie i stacje kolejowe, proste odcinki dróg, lasy i masywy leśne. Były to kluczowe elementy krajobrazowe ułatwiające nawigację w warunkach nocnych.

Z powodu tajności zrzutowiska starano się je wybierać w bezpiecznej odległości od wsi i domostw. Osoby uczestniczące w wyborze placówki odbiorczej starały się ocenić teren z perspektywy „lotu ptaka”, aby maksymalnie ułatwić zadanie załodze samolotu. Wysokość przelotowa samolotu w momencie zbliżania się do rejonu zrzutu wynosiła około 1800–2000 m, a zrzut dokonywany był pod wiatr wzdłuż osi świateł sygnalizacyjnych zapalonych przez placówkę odbiorczą z wysokości około 150–250 m, przy prędkości maszyny ograniczanej nawet do 160 km/h (w przypadku samolotu „Halifax” była to najmniejsza możliwa prędkość).

Należy jednak mieć na uwadze, że zarysowany w dokumentach obraz „idealnego” pola zrzutowego odbiegał od rzeczywistości zastanej w terenie i lokalnej ekipie AK wybierającej pole zrzutowe, nie było łatwo wytypować takie idealne zrzutowisko, spełniające wszystkie ujęte w instrukcjach kryteria. W praktyce typowane zrzutowisko (z konieczności zastanej na miejscu i wszelkich uwarunkowań związanych z bezpieczeństwem lotników oraz żołnierzy placówki odbiorczej) nieraz mocno odbiegało od ideału. Istotne były aspekty topograficzne, geomorfologia. Zrzutowiska organizowane były w terenach górskich, pogórskich (podgórskich), wyżynnych i nizinnych, co pomimo instrukcji organizacji zrzutowisk, skutkowało różną ich charakterystyką (wielkością pól zrzutowych, inną ich komunikacją – łatwiejsza/trudniejsza, a w związku z tym i oddaleniem tzw. melin – tajnych schronów na otrzymane materiały ze zrzutów).

Samolot B-24 Liberator w Imperial War Museum w Duxford, Wielka Brytania.
Maszyny tego typu były wykorzystywane do operacji zrzutowych dla AK. | fot. A. Borcz

Szereg czynników wpływał na to, że próba odnalezienia placówki odbiorczej przez samolot i nawiązanie komunikacji pomiędzy placówką, nie zawsze kończyło się powodzeniem.

Aby spróbować precyzyjnie wskazać lokalizację zrzutowiska koniecznie należy zapoznać się z opracowaniami historyków zajmujących się tematyką zrzutową. Pomocne mogą okazać się opracowania dotyczące funkcjonowania lokalnych struktur Armii Krajowej. Należy jednak trzymać się zasady krytycznej ostrożności względem zawartości wszelkich opracowań, w tym nawet ustaleń dokonanych przez uznanych badaczy tematu. Co do źródeł pierwotnych warto przeanalizować dostępną literaturę wygenerowaną przez niemiecki aparat bezpieczeństwa, mogą pojawić się tam wzmianki dotyczące zrzutu, jak i lokalizacji miejsca zrzutu, w tym materiały pochodzące z aktywności lokalnej agentury.

Kluczowym pierwotnym źródłem historycznym pozwalającym ustalić rzeczywistą lokalizację zrzutu są relacje naocznych świadków – uczestników operacji zrzutowych. Spośród nich szczególnie wartościowe są relacje uczestników typowania miejsc zrzutów oraz oficerów i żołnierzy podziemia bezpośrednio uczestniczących w operacji odbioru zrzutów. 

Posiadający specjalistyczną wiedzę, przeszkolenie i doświadczenie w zagadnieniach lotnictwa i łączności oficerowie AK wybierali miejsca oddalone od garnizonów niemieckich, które mogły zagrażać placówce odbiorczej. Starali się też typować jako miejsce zrzutu lokalizację znajdującą się w bezpiecznej odległości od niemieckiego lotniska, czy stanowisk artylerii przeciwlotniczej zagrażającej maszynie zrzutowej. Zrzutowiska starano się wskazywać w oddaleniu od stałych placówek wojskowych i policyjnych. Współrzędne takiej dogodnej, tzn. spełniającej kryteria doboru lokalizacji, a najczęściej kilku odpowiednich lokalizacji, przekazywano depeszami za granicę do Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza, gdzie dokonywano ostatecznego wyboru. Jednakże ryzyko całkiem przypadkowego ulokowania się wojsk nieprzyjaciela w pobliżu zrzutowiska w momencie zrzutu nadal istniało. W konsekwencji dostrzeżonego zagrożenia placówka naziemna organizowała się w pewnej, niekiedy dość sporej odległości od pierwotnego wskazania pola zrzutowego za pomocą współrzędnych. Niekiedy w skrajnym niebezpieczeństwie sygnalizowano lotnikom konieczność odwołania zrzutu za pomocą czerwonych lamp, co nie zawsze skutkowało (np. zrzut materiałowy na „Jaskółkę 1” w kwietniu 1944 r.).

Co do zagrożenia ze strony niemieckich samolotów, które mogły wystartować z nieodległych lotnisk, należy zaznaczyć, że realne zagrożenie atakiem nocnego myśliwca na maszynę zrzutową na terenie Generalnego Gubernatorstwa nasiliło się od czasu podjęcia zrzutów lotniczych dla Powstania Warszawskiego. Przykładowo, pola zrzutowe „Paszkot” i „Jaskółka”, na które zrzuty przeprowadzono wiosną 1944 r., znajdowały się w pobliżu niemieckich lotnisk – odpowiednio w Jasionce i Krośnie (lotnisko w Krośnie tworzyło wówczas kompleks wraz z pomocniczymi lotniskami w Moderówce i Łężanach). Prawdopodobnie w owym czasie na tych lotniskach nie stacjonowały niemieckie nocne myśliwce – można podejrzewać, że tego rodzaju przeciwdziałania zrzutowi nieprzyjaciel nie brał wówczas pod uwagę. Należałoby oczywiście to przypuszczenie potwierdzić, badając archiwalia Luftwaffe. 

Lokalny wywiad akowski miał sporą wiedzę o maszynach stacjonujących na lotniskach (warto poszukiwać dowodów takiego rozpoznania). Ostrzeżenia o zagrożeniu przekazywano do organizatorów zrzutów za granicą. Szczególnie dobrze rozpoznane wywiadowczo było lotnisko w Krośnie, gdzie dokonywano nawet aktów sabotażu, uszkadzając remontowane samoloty. Co do potencjalnego zagrożenia ostrzałem stamtąd z ziemi, wedle znanego nam przekazu, bateria działek przeciwlotniczych została zainstalowana na lotnisku w Krośnie dopiero wiosną 1944 r., kiedy lotnisko to stało się przyfrontowym z powodu zbliżania się frontu wschodniego. Rozmieszczono tam łącznie 24 działka w czterech grupach. Część działek wyposażono w reflektory i stację radiolokacyjną. Nie są nam znane przypadki ostrzału prowadzonego przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą z rejonu lotniska w Krośnie do maszyn prowadzących operacje zrzutowe. Informacje o lotnisku w Krośnie podaliśmy za publikacją Stanisława Fryca (Z dziejów lotniska w Krośnie w latach 1928-1997, Krosno 2009). 

Jeśli chodzi o stacjonowanie myśliwców nocnych w Krośnie –  w materiałach pochodzących od wywiadu akowskiego występuje wprawdzie wzmianka o pojedynczym Junkersie Ju-88 (ten typ samolotu bywał wykorzystywany jako przechwytujący nocny myśliwiec). Jednak nie dysponujemy potwierdzeniem, że tę właśnie maszynę wykorzystywano z lotniska w Krośnie do działań w nocy. Nieznane są nam akowskie raporty wzmiankujące o stacjonowaniu samolotów Messerschmitt Me-110 (Bf-110) na lotnisku w Krośnie, a ten typ samolotu również często funkcjonował jako nocny myśliwiec. Ostateczne potwierdzenie lub zaprzeczenie dotyczące nocnych myśliwców użytkujących krośnieńskie lotnisko jest możliwe po sprawdzeniu archiwaliów związanych z Luftwaffe.

Wprawdzie po zrzucie na „Jaskółkę” 9/10 kwietnia 1944 r., według jednej z relacji obecnego na miejscu akowca, nad polaną zrzutową – już na końcowym etapie zbierania zasobników – pojawił się nieprzyjacielski samolot, który ponoć nawet oświetlił zrzutowisko za pomocą reflektora pokładowego. Nie mamy jednak potwierdzenia, czy był to nocny myśliwiec i nie wiemy, z jakiego lotniska wystartował. Pomimo świadomości zagrożenia ze strony znajdującego się w pobliżu nieprzyjaciela, wiosną 1944 r. zrzuty były realizowane, nie obawiano się nadmiernie latającego przeciwnika. Z relacji uczestników oczekiwania i odbioru zrzutów w rejonie Rakszawy i Żołyni dowiadujemy się, że maszyny po zrzucie na „Paszkot” były ostrzeliwane przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą w rejonie Jasionki – dostrzegano różnobarwne „koraliki” pocisków, zatem uznany za wrogi samolot realizujący operację zrzutową pojawił się w pobliżu tamtejszego lotniska. Nie wiemy, czy doszło do tego na skutek nieostrożności pilota i nawigatora, czy też ryzykowny manewr był konieczny.

Ewentualność interwencji lądowej nieprzyjaciela poważnie brano pod uwagę. W raporcie zrzutowym z „Paszkota” mamy ciekawą wzmiankę o „zagrożeniu z trzech stron”, a żołnierze placówki zrzutowej „Jaskółka” przeprowadzili niezmiernie ryzykowną akcję podejmowania zasobników i paczek zrzutowych w bardzo bliskiej odległości od rozlokowanych we wsi oddziałów niemieckich. Jednak nawet bardzo bliska obecność nieprzyjaciela wcale nie musiała wiązać się z jego natychmiastową interwencją w niesprzyjających uwarunkowaniach nocy, nieznanego terenu, niedostatecznego rozpoznania sił przeciwnika i słabych zdolności własnych. Każda placówka odbiorcza AK zapewniała zespoły ubezpieczające placówkę zrzutową, które zazwyczaj były doskonale uzbrojone, wyposażone najczęściej w ręczne karabiny maszynowe i pistolety maszynowe. Takie ubezpieczenia gotowe były do stawienia oporu nieprzyjacielowi i powstrzymania go przez pewien czas, do chwili ewakuacji ludzi i sprzętu z pola zrzutowego. Źródłowe dokumenty z archiwaliów dotyczących Luftwaffe, czy też archiwaliów Wehrmachtu, aparatu bezpieczeństwa i wszelkich służb okupacyjnych powinny stać się źródłem analizy badacza lokalizacji zrzutowisk, który mógłby wyłuskać stamtąd cenne informacje.


Samopowtarzalny karabin przeciwpancerny Solothurn S-18/1000
(wcześniejsza wersja S-18/100), kal. 20 mm, waga – 51.7 kg

Korpus i komponenty karabinu przeciwpancernego Solothurn S-18/1000, przejętego przez żołnierzy Obwodu Łańcut AK
w wyniku zrzutu na „Paszkot 2”, w maju 1944 roku. Losy artefaktu nieznane.

Opracowany został w szwajcarskich zakładach Waffenfabrik Solothurn AG w Solothurn, przez zespół konstruktorów niemieckich z zakładów Rheinmetall-Borsig AG, który na terenie Niemiec zgodnie z postanowieniami Traktatu Wersalskiego miał znacznie ograniczone możliwości opracowywania nowych wzorów uzbrojenia.

Przed wojną pewną ilość tej broni zamówiła Armia Holenderska. Także w Polsce przeprowadzono próby uzbrojenia w nie tankietek TK i TKS, lecz bez pożądanych rezultatów. W czasie II WŚ używana przez Węgrów, Rumunów, Niemców i Włochów.

Samopowtarzalny karabin przeciwpancerny Solothurn S-18/1000

Brytyjskie zrzutowe Solothurny były prawdopodobnie bronią zdobyczną na Niemcach i Włochach podczas działań w Afryce Płn. i należały do najcięższej broni przekazywanej drogą zrzutową dla Armii Krajowej. Dostarczono ich niewiele, tylko kilkadziesiąt sztuk. Wg raportu z 31.05.1944 r. na placówkę odbiorczą „Paszkot” zrzucono 4 szt. brytyjskich granatników przeciwpancernych „Piat” (w raporcie występują jako „Miotacz Ppanc. wz. 1”)  oraz 2 szt. Solothurnów (w raporcie występują jako „Kb Ppanc.”).

Raport zrzutowy z 31.05.1944 r. na placówkę odbiorczą „Paszkot”


Poszukiwaczowi lokalizacji zrzutowisk w pewnej mierze mogą okazać się przydatne relacje i wspomnienia lotników z załóg zrzutowych oraz oficerów zajmujących się za granicą organizacją operacji zrzutowych. Przydatne do podjęcia próby lokalizacji zrzutu mogą okazać się wspomnienia Cichociemnych, którzy skakali na niektórych zrzutowiskach. Pomocne też mogą okazać się wspomnienia osób, które wprawdzie nie uczestniczyły w przygotowaniu, czy odbiorze zrzutu, ale otrzymały ważne przekazy od naocznych świadków, niekiedy własnych rodziców, czy dziadków. Tego typu materiały źródłowe bywają niekiedy dostępne w archiwach, czasem zostały już opublikowane, jednakże często są to wydawnictwa lokalne, niskonakładowe. Spora część takich źródeł nadal spoczywa w archiwach prywatnych. Jednakże nawet dysponując relacjami i wspomnieniami, należy mieć na uwadze konieczność zastosowania reguły krytyki źródeł historycznych. Relacje i wspomnienia oraz ustne przekazy bywają niekiedy sprzeczne w niektórych aspektach, co nie ułatwia badaczowi realizacji prac poszukiwawczych. Sugerowaną metodą osiągnięcia prawdy obiektywnej jest krytyczna konfrontacja i weryfikacja zawartości zgromadzonych relacji i wspomnień.

Podczas terenowych badań zrzutowisk warto zainteresować się opowieściami o zrzutach utrwalonymi u współczesnych mieszkańców miejscowości, czy też mieszkańców domostw położonych w pobliżu typowanych pól zrzutowych. W tym przypadku również należy zastosować reguły krytyki źródła historycznego. Niezwykle ciekawym źródłem historycznym i mocno naprowadzającym na lokalizację zrzutowiska są napotykane artefakty zrzutowe, mogą to być ujawnione po latach zasobniki zrzutowe, które niekiedy po opróżnieniu zakopywano w pobliżu zrzutowiska. W przypadku zrzutowiska „Paszkot 2” zasobniki zrzutowe odnalezione zostały w dwóch miejscach – w odległości 0,5 km oraz 1,0 km od wytypowanego pola zrzutowego. Wydaje się też prawdopodobne natrafienie na materialną pozostałość zrzutu w gospodarstwie położonym w pobliżu pola zrzutowego. Jednakże odnalezienie pojedynczego artefaktu, wcale nie oznacza, że zrzutowisko znajdowało się w bezpośrednim sąsiedztwie materialnej pamięci przeszłości. Pomimo starań załóg rozrzut spadających na spadochronach zasobników i paczek sięgał nieraz nawet kilku kilometrów. Należy mieć baczenie na to, że miejsce zrzutu może być lokalnie kojarzone z upadkiem pojedynczego kontenera, podczas kiedy znak świetlny stanowiący punkt centralny zrzutowiska, znajdował się w dość odległym miejscu. 

Podczas prac poszukiwawczych w terenie konieczne jest: wykorzystywanie map zarówno jako pomocy w poszukiwaniach, jak i do zarejestrowania ich wyniku, zastosowanie kompasu, wykazanie umiejętności w zakresie GPS oraz wykorzystanie sprzętu fotograficznego. Bardzo przydatny jest również dyktafon do utrwalenia własnych komentarzy i wniosków na miejscu oraz relacji zagadniętych osób. W pracach ustalających, czy też dokumentujących położenie zrzutowiska niezwykle przydatne może być wykorzystanie drona.

Obelisk upamiętniający zrzut na pole zrzutowe „Rybitwa 1” w Gwoźnicy Górnej, ufundowany w 2008 r. przez Koło ŚZŻAK i społeczeństwo Gminy Niebylec na Podkarpaciu.

fot. polskaniezwykla.pl

Podsumowując, pragniemy podkreślić, że do próby odnalezienia rzeczywistej lokalizacji każdego zrzutowiska należy podchodzić w zindywidualizowany sposób. Należy unikać wszelkich uogólnień, które mogą się nasuwać na podstawie ogólnodostępnego piśmiennictwa. Rzeczywistość odbioru zrzutu mogła bardzo odbiegać od wszelkich oficjalnie obowiązujących i wdrożonych instrukcji i regulaminów. Strony zaangażowane w odbiór zrzutów na ziemi i w powietrzu popełniały błędy, występowały nieoczekiwane czynniki (nie tylko pogodowe), działano przecież w warunkach wojennych. Znane współrzędne geograficzne powinny być konieczną, bardzo wartościową, ale jedynie orientacyjną wskazówką – punktem wyjścia do dalszych badań lokalizacyjnych. 

Relacje naocznych świadków – uczestników zrzutu, kompetentnych osób reprezentujących przede wszystkim placówkę odbiorczą zrzutowiska to materiały źródłowe, które pozwolą na podjęcie próby wskazania pola zrzutowego. Odnajdziemy tam najbardziej wiarygodne opisy okoliczności oczekiwania i zrzutu, w tym kluczowe wskazówki terenowe umożliwiające precyzyjne ustalenie najbardziej prawdopodobnej lokalizacji zrzutowiska/położenia placówki odbiorczej.

Wszechstronne informacje pomocne poszukiwaczom precyzyjnej lokalizacji zrzutowisk AK, w tym „Wykaz pól zrzutowych” zawierający ich współrzędne, dostępne są na stronie projektu „Na tropie zrzutowisk Armii Krajowej”: www.elitadywersji.org/zrzutowiska-ak/


Andrzej Borcz, Waldemar Natoński

Biuletyn Informacyjny AK jest patronem medialnym przedsięwzięcia.
Strona projektu: www.elitadywersji.org/zrzutowiska-ak


Wybór pomocnych publikacji, w tym opracowań opisujących ustalanie położenia konkretnych zrzutowisk, wskazujących metodykę prac poszukiwawczych:

– Andrzej Borcz, O ukrywaniu alianckich żołnierzy oraz cichociemnych na terenie Obwodu AK Łańcut, „Biuletyn Informacyjny – miesięcznik Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXII, Nr 04 (382), kwiecień 2022, s. 27-36.

– Andrzej Borcz, Alianckie zrzuty lotnicze w Rakszawie w relacji oficera łączności Komendy Obwodu Łańcut AK, „Biuletyn Informacyjny – miesięcznik Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXII, Nr 06 (384), czerwiec 2022, s. 49-53.

– Andrzej Borcz, Odnalezione unikalne zasobniki zrzutowe z podkarpackich placówek odbiorczych AK, „Biuletyn Informacyjny – miesięcznik Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXII, nr 07 (385) lipiec 2022, s. 30-34

– Andrzej Borcz, Kryptonim „Paszkot”. Zagadka lokalizacji pola zrzutowego w Rakszawie, „Biuletyn Informacyjny – miesięcznik Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXIII, Nr 01 (393), styczeń 2023, s. 30-38

– Waldemar Natoński, Odkrycie lokalizacji zrzutowiska Armii Krajowej „Paszkot 2”, „Biuletyn Informacyjny – miesięcznik Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXIII, Nr 03 (395), marzec 2023, s. 35-42

– Andrzej Borcz, Kryptonim „Jaskółka”. Kulisy dramatycznego odbioru zrzutu lotniczego w Bieździadce” (cz.1), „Biuletyn Informacyjny Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXIII, Nr 05 (397), maj 2023, s. 51-58

– Andrzej Borcz, Kryptonim „Jaskółka”. Kulisy dramatycznego odbioru zrzutu lotniczego w Bieździadce” (cz. 2), „Biuletyn Informacyjny Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXIII, Nr 06 (398), czerwiec 2023, s. 34-41

– Andrzej Borcz, Kryptonim „Jaskółka”. Kulisy dramatycznego odbioru zrzutu lotniczego w Bieździadce” (cz. 3), „Biuletyn Informacyjny Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXIII, Nr 07 (399), lipiec 2023, s. 32-38

– Andrzej Borcz, Addendum do cyklu artykułów o lokalizacji pola zrzutowego „Jaskółka” w Bieździadce, „Biuletyn Informacyjny Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXIII, Nr 09 (401), wrzesień 2023, s. 50-51

– Andrzej Borcz, Odnalezione unikalne artefakty Armii Krajowej na Podkarpaciu, „Odkrywca” NR 11 (286), Listopad 2022, s. 20-28

– Andrzej Borcz, Odkrycia i osobliwości związane z konspiracją niepodległościową w rakszawskim lesie „Brzeźnik”, Część 1, „Odkrywca”, Nr 3 (290), s. 24-28

– Andrzej Borcz, Odkrycia i osobliwości związane z konspiracją niepodległościową w rakszawskim lesie „Brzeźnik”, Część 2, „Odkrywca”,  Nr 5 (292), s. 28-20

– Waldemar Natoński, Odkrycia z bastionu Paszkot, „Odkrywca”, Nr 6 (293), s. 32-38

– Konrad Kulig, Placówki zrzutowe Armii Krajowej na ziemi olkuskiej,

– „Ilcusiana”, nr 28, maj 2023, s. 69-82

– Andrzej Affek, Kalibracja map historycznych z zastosowaniem GIS, Źródła kartograficzne w badaniach krajobrazu kulturowego, „Prace Komisji Krajobrazu Kulturowego”, Nr 16, Komisja Krajobrazu Kulturowego PTG, Sosnowiec, 2012, 48-62

– Andrzej Leśniak, Michał Lupa, Agnieszka Polończyk, Analysis of the Polish Home Army drop zones during World War II, using geographic information systems, Geomatics, Landmanagement and Landscape No. 3,  2017, s. 89–105

– Jan Tarczyński (wybór i oprac.), Organizacja odbioru i wysyłki zrzutów materiałowych dla Armii Krajowej w wybranych dokumentach, Londyn 2001

– Stephen Hart, Chris Mann, Podręcznik tajnych operacji drugiej wojny światowej, Poznań 2014- Agnieszka Polończyk, Michał Lupa, Andrzej Leśniak, Role of Geographic Information Systems in analysing the selection of cichociemni drop zones based on a case study of the “Mewa 1” drop zone, Polish Cartographical Review, Volume 55 (2023), pp. 87-110

Skip to content