Organ prasowy Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej

Ustalanie precyzyjnej lokalizacji zrzutowisk Armii Krajowej – wskazówki metodyczne (cz. 1)

W lutym 2024 roku minął rok od rozpoczęcia społecznego projektu badawczo-edukacyjnego „Na tropie zrzutowisk Armii Krajowej”, którego celem jest ustalenie precyzyjnej lokalizacji wszystkich placówek zrzutowych (zrzutowisk) Armii Krajowej.

Redakcja

Biuletyn Informacyjny AK

Według słownika języka polskiego PWN zrzutowisko to „rejon wyznaczony do wykonania zrzutu z samolotu”. W moim przekonaniu należałoby jednak wprowadzić istotne uzupełnienie do tej definicji, że jest to „rejon, czy też strefa wyznaczona do wykonania, jak i odebrania zrzutu”. Centralnym elementem pola zrzutowego był ustawiony na ziemi świetlny, który służył do naprowadzenia nocą samolotu na zrzutowisko. Badając lokalizację zrzutowisk, należy koniecznie mieć na uwadze rozrzut, według słownika PWN jest to „rozrzucenie czegoś w różne strony”, w przypadku zrzutu lotniczego rozrzut dotyczył skaczących ze spadochronami na niektórych polach zrzutowych zazwyczaj kilku skoczków – Cichociemnych oraz lądujących w ramach zrzutów materiałowych na spadochronach zasobników i paczek (najczęściej 24 ładunki). Rozrzut, czyli rozproszenie, spowodowany był tym, że ludzie i materiały nie mogły być desantowane z samolotu na placówkę odbiorczą w jednym momencie, ale w koniecznych odstępach czasowych i w kilku nalotach na zrzutowisko. 

Kilka osób lekko przychylonych z izby narady udało się na miejsce wyznaczone do odbioru zrzutu na dziale górskim zwanym „Wysoka” w Harcie obok Dynowa […] U podstawy niemal działu górskiego „Wysoka” rozciągał się Dynów – jakby wymarły, uśpiony, zastygły w bezruchu, w oczekiwaniu. […] Oczy uczestników nie mogły się nacieszyć widokami ze wzgórza: w dolinie płynął spokojnie San, na drugim jego brzegu wznosiła się pokryta częściowo drzewiną „Winnica”, górująca od południa nad miastem. Od czasu do czasu na bardzo niskim pułapie, wzdłuż Sanu na wschód, przelatywały bojowe samoloty niemieckie, przeważnie transportowce, oświetlone światłami pozycyjnymi. […] Rozrzut był stosunkowo duży. Trzeba było wszystko szybko zebrać i przewieźć na umówione miejsce, do meliny w Futomie. […]

Przed świtem konwój z całym ładunkiem dotarł do bezpiecznej meliny w Futomie. […] Spadochrony, zgodnie z rozkazem, zostały w czasie konwoju spalone w wąwozie. […]


Stanisław Pasterz ps. „Mara”,
Bez tytułu. Wspomnienia, Strzyżów 1994 r.

Powyższy malowniczy opis autorstwa oficera zrzutowego dotyczy odbioru zrzutu na placówkę odbiorczą AK o kryptonimie „Rybitwa 2” położoną na terenie Podokręgu Rzeszów AK, zrzut materiałowy przeprowadziła tam nocą 3/4 kwietnia 1944 r. polska załoga samolotu „Halifax” JP-171 „B” z 1586. Eskadry Specjalnego Przeznaczenia.

Podejmując próbę określenia precyzyjnej lokalizacji zrzutowiska – takiego, gdzie doszło do zrzutu i takiego, które jedynie czuwało, naszym celem jest wskazanie w terenie przybliżonego miejsca, w którym został przygotowany bądź zafunkcjonował znak świetlny wskazujący kierunek przyziemnego wiatru.

Oto fragment opisu przykładowej sygnalizacji świetlnej: Znak ten tworzyło sześć białych lamp ustawionych w formie litery T. Linia pionowa wskazywała kierunek wiatru i miała u podstawy, oprócz białej sygnalizacyjnej lampy, również lampę czerwoną. Odległość między lampami w linii poziomej wynosiła 20 kroków, a w linii pionowej 30 kroków. […] Znak świetlny przybierał różne formy i kolory świateł. Mógł być krzyżem, linią prostą, trójkątem, literą L, U, V, Y, strzałą… (opis wg Ryszarda Chojnackiego zamieszczony w opracowaniu Halszki Szołdrskiej, Lotnictwo Armii Krajowej, Poznań 1998). 

Lokalizacje zrzutowisk Rybitwa 1 (spadochron z lewej) i Rybitwa 2 (spadochron z prawej), wskazania – A. Borcz, W. Natoński

Celem poszukiwań jest de facto również próba wskazania najbardziej prawdopodobnego rejonu/strefy zrzutu – obszaru znajdującego się w pobliżu znaku świetlnego. Dążymy do wskazania najbardziej prawdopodobnego miejsca usytuowania znaku świetlnego wraz z umiejscowieniem przyległego terenu, gdzie zeskoczyli Cichociemni, bądź gdzie spadła większość zasobników i paczek ze sprzętem.

Do tej pory w ramach wspomnianego projektu udało się wskazać bardzo prawdopodobne miejsca odbioru zrzutów dla dziewięciu zrzutowisk o następujących kryptonimach „Paszkot”, „Perkoz”. „Pardwa”, „Jaskółka”, „Jastrząb”, „Jerzyk”, „Papuga”, „Raszka” „Kanarek”. Spośród nich autorzy niniejszego artykułu ustalili wspólnie precyzyjne lokalizacje ośmiu zrzutowisk znajdujących się na terenie Podokręgu Rzeszów AK. Odkrywcą dokładnej lokalizacji zrzutowiska „Kanarek” położonego na terenie Inspektoratu Miechowskiego AK jest Konrad Kulig. Zrzuty przeprowadzone zostały na wskazanych polach w sezonie operacyjnym noszącym kryptonim „Riposta”. Prace poszukiwawcze zaowocowały kilkoma bogato ilustrowanymi, opartymi na interesujących materiałach źródłowych artykułami opublikowanymi m.in. w „Biuletynie Informacyjnym ŚZŻAK” oraz w magazynie „Odkrywca”. Działania poszukiwawcze zostały zwieńczone sukcesem, dzięki wykorzystaniu właściwych materiałów źródłowych oraz zastosowaniu odpowiednich metod badawczych. Niniejszy artykuł obejmuje przegląd metodologii lokalizowania pól zrzutowych oraz wstępną próbę wskazania precyzyjnej lokalizacji trzech kolejnych zrzutowisk podkarpackich noszących kryptonimy: „Rybitwa 1”, „Rybitwa 2”, „Derkacz”.

Placówka odbiorcza Derkacz (czuwająca) – czerwony krzyżyk. Próba lokalizacji: A. Borcz, W. Natoński

Źródła pierwotne to w naukach historycznych teksty oryginalnych dokumentów, listy postaci historycznych, pamiętniki i autobiografie, relacje naocznych świadków zdarzeń, archiwalne dokumenty urzędowe. Niestety nie mamy już właściwie możliwości uzyskania wiadomości od naocznych, kompetentnych świadków zrzutów, czas jest nieubłagany. Szczęśliwie dysponujemy zarejestrowanymi relacjami i wspomnieniami. Zazwyczaj są mocno rozproszone, należy je tylko odnaleźć i wykorzystać we właściwy sposób, posługując się metodami krytyki źródła historycznego. Należy wziąć pod uwagę nie tylko relacje i wspomnienia żołnierzy podziemia wojskowego ZWZ–AK, ale również przekazy pochodzące od lokalnych uczestników konspiracji ludowej BCh, czy też od bojowników podziemia narodowego.

W badaniach lokalizacji zrzutowisk wykorzystaliśmy karty ewidencyjne poszczególnych zrzutowisk – mieliśmy do dyspozycji wersje cyfrowe kart ewidencyjnych (oryginały znajdują się w zbiorach Studium Polski Podziemnej w Londynie) wszystkich wykazanych powyżej miejsc zrzutów oraz zapewniony dostęp do „Wykazu zrzutowisk”. Kluczową informacją podaną na kartach zrzutowisk, czy też w „Wykazie zrzutowisk” są współrzędne prostokątne miejsc zrzutów podane w milimetrach oraz współrzędne biegunowe określające odległość w kilometrach od istotnego punktu terenowego (rozpoznawalnego nocą z samolotu) np. stacji kolejowej znajdującej się w pobliżu naziemnej placówki odbiorczej. Uczestniczący w operacjach zrzutowych lotnicy na odprawach otrzymywali numery placówek oraz położenie we współrzędnych geograficznych z dokładnością do sekund, oraz informację o obowiązujących świetnych znakach sygnalizacyjnych.

Miejsca dogodne dla zrzutów podziemie wojskowe w okupowanym kraju wskazywało na przedwojennych mapach operacyjnych w skali 1:300 000 (WIG). Z pewnością wykorzystywano również na terenie okupowanego kraju przy wyborze zrzutowiska wydane również przed wojną mapy taktyczne (skala 1:100 000). Następnie depeszowano te współrzędne do Londynu. Niestety nie zachowały się w archiwach zagranicznych i krajowych oraz w zbiorach prywatnych mapy z oznaczonymi miejscami zrzutów, poszukiwaczom zrzutowisk pozostają do analizy jedynie podane opisowo wspomniane karty ewidencyjne zrzutowisk, czy też współrzędne znajdujące się w „Wykazie zrzutowisk”. Mapy operacyjne, którymi posługiwali się lotnicy ze wskazanymi tam według współrzędnych polami zrzutowymi (skala 1:300 000) nie określały rzeczywistych lokalizacji pól zrzutowych precyzyjnie, nawigatorzy wypatrywali nocą w orientacyjnym rejonie zrzutu (oznaczone na mapie wskazanie wg współrzędnych) charakterystycznych tam punktów geograficznych i znaków terenowych, aż wreszcie dostrzegali ustalony sygnał świetlny z ziemi. Aby ułatwić pilotowi trafienie do celu, obsługa naziemna zapalała niekiedy uprzednio cały znak świetlny, czego nie można jednak uznać za działanie regulaminowe, choć w pewnych okolicznościach takie działanie było niezwykle skuteczne. 

W końcu można było odróżnić jakiś daleki, daleki pomruk. Odgłos dziwny w tej ciszy, niesamowity, stawał się coraz silniejszy, choć sylwetki jeszcze nie można było odróżnić. „Mara” wydał rozkaz zapalenie świateł na moment. Znów zapadła na zrzutowisku ciemność i cisza. Po raz drugi zapalono światła i nie gaszono ich już. Daleko, wysoko na niebie zamajaczyła sylwetka – ciemna, duża, bez świateł. Reflektor błyskami światła mocniejszego od pozostałych świateł literował alfabetem Morse’a – długie, krótkie, krótkie. I z samolotu dano sygnał świetlny podobny do naszego. Światło błysło jak gwiazda i zgasło, ale najważniejsze już wszyscy wiedzieliśmy, samolot nasze tajne zrzutowisko odnalazł. – Stanisław Pasterz, Bez tytułu. Wspomnienia, fragment opisu zrzutu na pole zrzutowe „Rybitwa 2”. Aby wskazać sposób krytyki źródeł, zaznaczamy, że wprawdzie opis zrzutu w relacji „Mary” wydaje się bardzo realistyczny – włącznie z opisem topografii terenu – to jednak błędnie określił on maszynę zrzutową jako „Liberator”, datowanie zrzutu również w jego relacji jest błędne – wskazał noc 7 kwietnia 1944 r. Odpowiedni rozdział wspomnień Stanisława Pasterza zatytułowany jest „Zrzut broni w Harcie”, a wspomniana „Wysoka”, co wynika z aktualnych danych, stanowi część wsi Harta. Tonaż zrzutu podany przez „Marę” tj. 2 tony – jest prawidłowy. Kryptonimu zrzutowiska „Mara” nie podał, ale do jego ustalenia akurat mamy inne pomocne materiały źródłowe i opracowania, w tym znaną odległość od stacji kolejowej w Krośnie – 35 km, jak i współrzędne geograficzne. Co ciekawe, oficer zrzutowy nie dowierzał temu, że faktycznie spalono wszystkie zabrane spadochrony, co zameldował jeden z oficerów: […] taka jeszcze w tym czasie obowiązywała zasada, by nie dochodziło do dekonspiracji (ale pewnikiem część zachowano).

Skany kart ewidencyjnych zrzutowisk „Rybitwa 1”, „Rybitwa 2” i „Derkacz” określające ich parametry.Pochodzące ze zbiorów SPP
w Londynie, zostały udostępnione autorom do prac badawczych przez dr. Andrzeja Chmielarza.

Łukasz Pompa – badacz lokalizacji pola zrzutowego „Rybitwa 2” odnalazł i podał bardzo pomocną informację podaną w prasie lokalnej („Kurier Błażowski” nr 123, listopad–grudzień 2011). W opublikowanym tamże referacie autorstwa Pawła Kołodzieja (Zrzuty lotnicze na placówkę „Buk” w okresie II wojny światowej, s. 16–18) znajduje się wskazanie przysiółków Mitów i Dyraki jako lokalizacji tego zrzutu. Nie chodzi tu o placówkę odbiorczą zrzutów o kryptonimie „Buk”, ale o lokalną akowską placówkę terytorialną Błażowa kryptonim „Buk”. Źródłem wskazania polany zrzutowej według autora tego tekstu są udokumentowane relacje akowców oraz najstarszych mieszkańców wsi Futoma. Pojawia się nawet fragment relacji ppor. Michała Barcia ps. „Krogulec” – dowódcy Placówki AK Błażowa, który wprawdzie był nieobecny na miejscu zrzutu, ale wskazał lokalizację w następujący sposób: pola górnej Futomy w kierunku Łubna–Piątkowa

Zatem poszukiwacz rzeczywistej lokalizacji pola zrzutowego powinien zainteresować się również archiwalną prasą lokalną, w tym samorządową, w której mogą znajdować się relacje i wspomnienia osób pamiętających zrzut, bądź takich, którym przekazano istotne informacje dotyczące zrzutu. 

Analizując rozprawy naukowe, odnajdujemy ciekawe wskazanie na nieodległy przysiółek pobliskiej wsi Harta o nazwie „Paproć” jako miejsce alianckiego zrzutu (Mieczysław Krasnopolski: Losy Dynowa w latach 1939–1944. W: Dynów. Studia z dziejów miasta. Bronisław Jaśkiewicz i Andrzej Meissner (red.). Dynów 1995, s. 225). Jak widać opracowania dziejów miejscowości znajdujących się w rejonie poszukiwanego zrzutowiska, również mogą okazać się bardzo pomocne. W opracowaniu Kajetana Bienieckiego jest informacja, że jeden z zasobników nie został odnaleziony przez obsługę placówki odbiorczej. Potwierdzenie stanowi relacja żołnierza AK Michała pchor. Jerzego Kryczki ps. „Świergała”, który relacjonował, że jakiś czas po zrzucie kontener został przypadkowo odkryty w rejonie wspomnianego przysiółka „Paproć” przez młodą mieszkankę wsi Harta, która przeganiała tam bydło. Wedle relacji akowca osoba ta, wbrew woli swego ojca, powiadomiła o znalezisku policjantów granatowych z posterunku w Dynowie. Jednakże wśród policjantów znajdowali się szczęśliwie zaprzysiężeni żołnierze AK. Zasobnik został przez nich przetransportowany na posterunek w Dynowie, po czym został stamtąd przejęty przez grupę dywersyjną AK. Jednak dramatyczną konsekwencją przekazania kontenera z jego zawartością władzom okupacyjnym był wyrok śmierci wydany przez sąd podziemny na mieszkankę wsi Harta (M. J. Kryczko, Omówienie artykułu Stefana Dąmbskiego pt. Egzekutor zamieszczonego w Karcie nr 47 z 2005 roku wykonane na polecenie ŚZŻAK, Przemyśl 2006). Wykonanie tego wyroku 30 kwietnia 1944 r. wiązane jest ze Stefanem Dąmbskim ps. „Żbik I” – autorem głośnych i kontrowersyjnych wspomnień (Stefan Dąmbski, Egzekutor, Warszawa 2010). Poszukując lokalizacji zrzutowiska „Rybitwa 2”, powinniśmy wiadomość o zasobniku interpretować w następujący sposób: skoro ten pojedynczy zasobnik nie został odnaleziony przez placówkę odbiorczą, a znajdował się, jak wiadomo, w rejonie przysiółka „Paproć” – to zrzutowisko znajdowało się w pewnej odległości od tego miejsca, a nie w rejonie „Paproci”. To rozrzut spowodował, że pojedynczy kontener wylądował w rejonie „Paproci”. Gdyby placówka odbiorcza znajdowała się faktycznie w rejonie „Paproci”, ten zasobnik powinien zostać odnaleziony przez jej obsadę. Z relacji „Mary” wiemy, że rozrzut był stosunkowo duży, zatem placówka odbiorcza z sygnalizacją świetlną odległa mogła być o około 1-3 km od przysiółka „Paproć”.

A oto przykład identyfikacji terenowej innego podkarpackiego zrzutowiska w relacji Stanisława Pasterza ps. „Mara”, który jednak nie był obecny na miejscu tego zrzutu, a zebrał informacje od znanych mu naocznych świadków: Pierwszy zrzut w Podokręgu nastąpił zimą 1943/1944 z soboty na niedzielę – w Gwoźnicy Górnej na tzw. działach dworskich. Tu wyznaczone było tajne zrzutowisko […] Zrzutowisko miało ubezpieczenia od strony Niebylca, Błażowej i Domaradza, a łącznie wzięło udział w akcji około 120 żołnierzy […]  Kontenery i skrzynki opadły na spadochronach na ośnieżony dworski dział. Sanie podjechały na samo zrzutowisko i cały sprzęt został szybko zebrany i przewieziony do przygotowanej meliny u gospodarza Kozaka […] W czasie akcji jedynie w Rzeszowie i Strzyżowie był zarządzony alarm przeciwlotniczy, gdyż pojawienie się obcego samolotu i to tak potężnej maszyny, jak samolot bojowy „Liberator”, nie uszło uwagi Niemców, ale sekret zrzutu był zachowany

Autor relacji nie podał wprawdzie nazwy zrzutowiska, ale opierając się na bazującym na kartotekach zrzutowisk (karty ewidencyjne) fundamentalnym opracowaniu Kajetana Bienieckiego (Lotnicze wsparcie Armii Krajowej, Warszawa 2005), należy łączyć tę relację z operacją rzutową o kryptonimie „Ohio 3” na placówkę „Rybitwa 1”. Bieniecki dookreślił też położenie placówki, wskazując pobliską miejscowość Barycz. Dysponujemy też współrzędnymi z karty ewidencyjnej zrzutowiska czy też z „Wykazu placówek”, w tym podaną odległością od stacji kolejowej w Krośnie – 25 km na północny wschód. Akcję przeprowadzono nocą 18/19 grudnia 1943 roku, zrzutu dokonała załoga samolotu „Halifax” (a nie „Liberator”) z polskiej 1586. Eskadry Specjalnego Przeznaczenia. Wprawdzie samolot wystartował z tunezyjskiej bazy Sidi Amor, ale powrócił do niej po międzylądowaniu celem uzupełnienia paliwa we włoskiej bazie Campo Casale (wedle źródłowego opracowania Kajetana Bienieckiego). 

 Okładka jednego z numerów serii wydawniczej TBiU opisującego samolot Halifax, wyd. Warszawa 1985 r.

Stanisław Pasterz nie podał kryptonimu zrzutowiska, ale i w tym przypadku dysponujemy innymi materiałami umożliwiającymi jego identyfikację. Relacja „Mary” uprawnia do konkluzji, że w celu wskazania pola zrzutowego warto orientować się również w ówczesnych realiach własności ziemskiej. Zagadnięci starsi mieszkańcy Gwoźnicy Górnej z pewnością potrafią udzielić właściwej odpowiedzi na wszelkie wątpliwości poszukiwacza związane z położeniem dawnych areałów dworskich. Zrzut na „Rybitwę 1” kojarzony jest lokalnie z dominującym nad okolicą wzniesieniem Wilcze nazywanym również lokalnie wzgórzem Patria o wysokości 510 m n.p.m.

Aby utwierdzić się w przekonaniu, że występujące w relacji naocznego uczestnika zrzutu informacje topograficzne są pewne, należy spróbować odszukać relację innego uczestnika odbioru tego samego zrzutu, ewentualnie kompetentnej osoby zaangażowanej w przygotowanie zrzutu, bądź przynajmniej – dobrze poinformowanej przez kogoś z placówki odbiorczej. Nie zawsze będzie to wykonalne, ale w trakcie dotychczasowych ustaleń (np. „Paszkot”, czy „Jaskółka”) udało się odnaleźć bardzo wiarygodne relacje. Dzięki temu nasze dotychczasowe wskazania podkarpackich pól zrzutowych bardzo silnie się uprawdopodobniły.Oto przykład próby identyfikacji położenia innego podkarpackiego zrzutowiska, dla którego udało się odnaleźć dwie relacje, w tym jedną z tzw. pierwszej ręki. Zacznijmy od tego, co do powiedzenia ma Stanisław Pasterz ps. „Mara”, który jednak nie był i tym razem obecny na miejscu zrzutu: Niemal od pierwszych dni lipca 1944 r. Placówka AK w Strzyżowie przygotowywała się do odbioru zrzutu lotniczego. Zrzutowisko zostało wyznaczone w Markuszowej nad Wisłokiem […] Radioodbiornik był czynny na stacji kolejowej w Strzyżowie, a dom Józefa Szczudły ps. „Sosna” pod Żarnowską Górą, stanowił punkt kontaktowy całej akcji. Całością akcji kierował komendant Placówki AK Strzyżów por. Roman Konieczkowski ps. „Krzemień” […] Po otrzymaniu tajnego sygnału, poderwały się plutony bojowe z Dobrzechowa i podążyły na miejsce zbiórki, na zrzutowisko w Markuszowej. Na zrzutowisku były przygotowane stosy suchej słomy, które zapalone w odpowiedniej chwili miały naprowadzić samolot nad zrzutowisko. […] Zgrupowanie liczyło około 100 żołnierzy, a nastrój był dobry. […] Mimo dobrych warunków atmosferycznych, noc była spokojna, jasna, do zrzutu nie doszło, samolot z ładunkiem nie przyleciał nad zrzutowisko.

Zrzutowisko „Jaskółka 1” – widok z oddali, od północy | fot. A. Borcz

A w taki sposób lokalizację tej samej placówki odbiorczej opisał wspomniany powyżej, obecny na miejscu jej organizator – por. Roman Konieczkowski. ps. „Krzemień”: Natychmiast przystąpiłem do przygotowania paliwa na ogniska, transportu konnego oraz kryjówek do zmagazynowania broni i amunicji, a także ubezpieczenia akcji zrzutowej. Za najstosowniejsze miejsce do tego rodzaju akcji uznaliśmy wspólnie z „Zawalskim” prawobrzeżny teren Wisłoka na pograniczu Dobrzechowa, Tułkowic i Kożuchowa, w odległości około 6 kilometrów od Strzyżowa. Ukryte magazyny zostały zlokalizowane w Dobrzechowie, a zapasowe w Godowej i Brzeżance. Furmanki do przewozu przygotował Dobrzechów […] Rozpoczęliśmy forsowny marsz na przełaj polami, miedzami i łąkami wzdłuż Wisłoka. Noc była naprawdę piękna, jasna i bezwietrzna, z wysoko unoszącymi się małymi chmurkami. Po godzinie takiego marszu wszyscy byliśmy solidnie zmęczeni, ale znajdowaliśmy się już w pobliżu zrzutowiska i mogliśmy sobie pozwolić na zmniejszenie tempa […] Panowała wprost idealna cisza, nawet żaden pies w okolicy nie zaszczekał. Wszyscy uczestnicy ze wzrokiem zwróconym w niebo wypatrywali samolotu. Mniej więcej w pół godziny po północy około 3 km w prawo, na wysokości chyba 1000 metrów pojawił się samolot utrzymujący wyraźny kierunek skośny do biegu Wisłoka. Leciał z zachodu na północny-wschód, to jest od strony Pilzna w kierunku Pstrągowej i Czudca, podczas gdy koryto rzeki od zakola w Tułkowicach ma zdecydowanie kierunek z zachodu na wschód. Bardziej nerwowi zaczęli doradzać zapalenie ognisk, lecz nie pozwoliłem, uważając, że samolot znajduje się na zbyt dużej wysokości i w zbyt dużej odległości, nie zdradza żadnych objawów przeszukania terenu, a ponadto nie daje umówionych znaków świetlnych. Byłem przekonany, że oczekiwany samolot może nadlecieć od południa, to jest od strony Krosna, i zgodnie z zakolem Wisłoka skręci na wschód, bądź też nadleci ze wschodu w kierunku zachodnim. W tym jednak wypadku mógłby mieć poważne trudności z odszukaniem rzeki na zbyt krótkim, sześciokilometrowym odcinku (Strzyżów–Tułkowice), gdyż w rejonie Strzyżowa zmienia ona swój bieg w kierunku północnym. Nie miałem żadnego doświadczenia w przyjmowaniu zrzutów i nie byłem zbyt pewny swojego rozumowania, z każdą chwilą potęgowało się moje zdenerwowanie, ale starałem się nie okazywać tego […]. Wszyscy w dalszym ciągu wypatrywaliśmy upragnionego samolotu wśród milionów gwiazd, ale już każda chwila zwłoki stawała się niebezpieczna, gdyż musieliśmy wrócić do domu w ciągu nocy, aby nie wzbudzić jakichś podejrzeń. Toteż, gdy minęła godzina pierwsza trzydzieści, a na niebie nadal panował spokój, natychmiast poleciłem „Sośnie” ściągnięcie ubezpieczenia, rozrzucenie przygotowanych na ogniska stosów drewna i rozejście się do domów. […] I znowu w pośpiechu sunęliśmy wzdłuż Wisłoka przez wysokie trawy, ziemniaki, buraki i pomiędzy łanami zbóż.

Roman Konieczkowski, Strzępy wspomnień, Warszawa 1986

Powyższe opisy z pewnością są bardzo pomocne w ustaleniu lokalizacji tego zrzutowiska. Informacje zawarte w opracowaniu Kajetana Bienieckiego umożliwiają powiązanie tych opisów terenowych z placówką odbiorczą o kryptonimie „Derkacz”, położoną 6 km na zachód od stacji kolejowej Strzyżów, koło wsi Markuszowa nad Wisłokiem. Autor opracowania podaje, że z powodu złej widoczności wysłany nad tę placówkę nocą 21/22 lipca 1944 r. samolot „Halifax” pilotowany przez brytyjską załogę ze 148 Dywizjonu RAF nie odnalazł zrzutowiska i powrócił do bazy. Pilot zasygnalizował też zagrożenie ze strony niemieckiego myśliwca – w rejonie zrzutu zauważono flary. 

Komentując pobieżnie niepomyślny rezultat akcji zrzutowej na „Derkacz”, należy zwrócić uwagę na możliwość popełnienia błędów komunikacyjnych przez placówkę odbiorczą – oficer nie wspomina o sygnalizacji świetlnej, czego przyczyną była zapewne nieobecność na miejscu doświadczonego oficera zrzutowego. Zamiast latarek, czy lamp elektrycznych być może zamierzano użyć ognisk, jednak nie można wykluczyć, że ogniska miały posłużyć jedynie do oświetlenia zrzutowiska, aby ułatwić zbieranie materiałów.

Analizując fiasko tej operacji zrzutowej, należy jednak wziąć również pod uwagę możliwe błędy nawigacyjne lotników, jak i faktyczne zagrożenie samolotu atakiem nocnego myśliwca, co zniechęciło załogę do dalszych poszukiwań placówki. Jest też nieprawdopodobne, że brytyjska maszyna znajdowała się w rejonie zrzutowiska „Derkacz”, skoro obsługa naziemna placówki nie zaobserwowała żadnych efektów świetlnych spowodowanych użyciem flar lotniczych. „Krzemień” nie wspomniał niestety o tym, czy zauważony samolot miał zapalone światła pozycyjne, jeżeli tak było, to musiała to być maszyna niemiecka. Relatywnie dokładne wskazanie odległości i wysokości maszyny przez akowca może jednak wskazywać pośrednio na to, że została ona zauważona dzięki zapalonym światłom sygnalizacyjnym na samolocie. Byś może w wyniku kwerendy innych wspomnień i relacji udałoby się uzyskać dodatkowe informacje dotyczące czuwania tej nocy na placówce odbiorczej „Derkacz”…

Oprócz niezwykle plastycznych wskazówek dotyczących lokalizacji pola zrzutowego istotną wartością relacji dowódcy tej placówki jest dobitne potwierdzenie faktu oczekiwania na zrzut przez placówkę odbiorczą „Derkacz”. A w to akurat powątpiewali badacze opierający się wyłącznie na dokumentach londyńskich, brak aktywności placówki tłumaczono bliską dość jej odległością od frontu sowiecko–niemieckiego. Warto zweryfikować rozbieżności pomiędzy zapisami w kartotekach zrzutowisk a relacjami osób z obsługi placówki odbiorczej. Jest bardzo prawdopodobne, że może być więcej placówek odbiorczych uznanych podstawie dokumentów londyńskich za nieczuwające, które jednak oczekiwały daremnie na upragnione zaopatrzenie materiałowe. Co do zarysowanej przez „Krzemienia” organizacji i funkcjonowania placówki odbiorczej „Derkacz” – jak widać, do idealnego obrazu wiele brakowało, szczególnie zaskakuje przygotowywanie do zapalenia ognisk, być może zamiast użycia lamp do sygnalizacji świetlnej. Poza tym wyraźnie oczekiwano wówczas na umówiony sygnał świetlny od lotników, zamiast podania pierwszego, ustalonego sygnału rozpoznawczego z ziemi. 

Dla poszukiwaczy pól zrzutowych cenna jest informacja, że miejsce to musiało zapewniać dostępność dla środków transportu, furmanek lub sań.

Co do ogólnych aspektów komunikacji, sygnalizacji i zdolności rozpoznania maszyny przez obsługę placówki naziemnej warto jeszcze wskazać na przydatną sygnalizację dźwiękową, warkot silników angielskich maszyn różnił się bowiem od dźwięku emitowanego przez motory samolotów niemieckich. Oto fragment relacji Józefa Borcza ps. „Krótki”, żołnierza oddziału dywersyjnego AK znajdującego się w pobliżu Leżajska, który w taki sposób opisał przelot lecącego nocą 23/24 kwietnia 1944 r. w kierunku odległej placówki „Klacz” samolotu „Halifax” JPP–224 „A” „Rita”: Szliśmy za San. Słyszymy, że leci samolot. To była noc, coś około dwunastej. Koledzy mówią: „O, Niemiec się wybrał, ciekawe gdzie w nocy?” W nocy Niemcy mało latali. Ja mówię: „Panowie, to nie jest niemiecki samolot” – wydawał piękny, metaliczny dźwięk. („Burza” przeszła bokiem – wspomina Józef Borcz, w „Okupowana młodość: o zwyczajnym życiu w niezwyczajnych czasach wojny i okupacji”, redakcja Michał Okrzeszowski, Łańcut 2012). 

Mural na ścianie Szkoły Podstawowej w Tarnogórze   ​​fot. sztafeta.pl

Samolot w tym momencie leciał już na dwóch prawych silnikach (lewe uległy awarii) i tracił wysokość, ładunek został zrzucony na „dziko”, a załoga wyskoczyła na spadochronach. Samolot rozbił się w rejonie Tarnogóry znajdującej się około 20 km od Leżajska, miejsce to zostało upamiętnione obeliskiem. Wydarzenie to dodatkowo upamiętniono w Tarnogórze efektownym muralem.


Andrzej Borcz, Waldemar Natoński

Biuletyn Informacyjny AK jest patronem medialnym przedsięwzięcia.
Strona projektu: www.elitadywersji.org/zrzutowiska-ak


Wybór pomocnych publikacji, w tym opracowań opisujących ustalanie położenia konkretnych zrzutowisk, wskazujących metodykę prac poszukiwawczych:

– Andrzej Borcz, O ukrywaniu alianckich żołnierzy oraz cichociemnych na terenie Obwodu AK Łańcut, „Biuletyn Informacyjny – miesięcznik Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXII, Nr 04 (382), kwiecień 2022, s. 27-36.

– Andrzej Borcz, Alianckie zrzuty lotnicze w Rakszawie w relacji oficera łączności Komendy Obwodu Łańcut AK, „Biuletyn Informacyjny – miesięcznik Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXII, Nr 06 (384), czerwiec 2022, s. 49-53.

– Andrzej Borcz, Odnalezione unikalne zasobniki zrzutowe z podkarpackich placówek odbiorczych AK, „Biuletyn Informacyjny – miesięcznik Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXII, nr 07 (385) lipiec 2022, s. 30-34

– Andrzej Borcz, Kryptonim „Paszkot”. Zagadka lokalizacji pola zrzutowego w Rakszawie, „Biuletyn Informacyjny – miesięcznik Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXIII, Nr 01 (393), styczeń 2023, s. 30-38

– Waldemar Natoński, Odkrycie lokalizacji zrzutowiska Armii Krajowej „Paszkot 2”, „Biuletyn Informacyjny – miesięcznik Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXIII, Nr 03 (395), marzec 2023, s. 35-42

– Andrzej Borcz, Kryptonim „Jaskółka”. Kulisy dramatycznego odbioru zrzutu lotniczego w Bieździadce” (cz.1), „Biuletyn Informacyjny Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXIII, Nr 05 (397), maj 2023, s. 51-58

– Andrzej Borcz, Kryptonim „Jaskółka”. Kulisy dramatycznego odbioru zrzutu lotniczego w Bieździadce” (cz. 2), „Biuletyn Informacyjny Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXIII, Nr 06 (398), czerwiec 2023, s. 34-41

– Andrzej Borcz, Kryptonim „Jaskółka”. Kulisy dramatycznego odbioru zrzutu lotniczego w Bieździadce” (cz. 3), „Biuletyn Informacyjny Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXIII, Nr 07 (399), lipiec 2023, s. 32-38

– Andrzej Borcz, Addendum do cyklu artykułów o lokalizacji pola zrzutowego „Jaskółka” w Bieździadce, „Biuletyn Informacyjny Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”, Rok XXXIII, Nr 09 (401), wrzesień 2023, s. 50-51

– Andrzej Borcz, Odnalezione unikalne artefakty Armii Krajowej na Podkarpaciu, „Odkrywca” NR 11 (286), Listopad 2022, s. 20-28

– Andrzej Borcz, Odkrycia i osobliwości związane z konspiracją niepodległościową w rakszawskim lesie „Brzeźnik”, Część 1, „Odkrywca”, Nr 3 (290), s. 24-28

– Andrzej Borcz, Odkrycia i osobliwości związane z konspiracją niepodległościową w rakszawskim lesie „Brzeźnik”, Część 2, „Odkrywca”,  Nr 5 (292), s. 28-20

– Waldemar Natoński, Odkrycia z bastionu Paszkot, „Odkrywca”, Nr 6 (293), s. 32-38

– Konrad Kulig, Placówki zrzutowe Armii Krajowej na ziemi olkuskiej,

– „Ilcusiana”, nr 28, maj 2023, s. 69-82

– Andrzej Affek, Kalibracja map historycznych z zastosowaniem GIS, Źródła kartograficzne w badaniach krajobrazu kulturowego, „Prace Komisji Krajobrazu Kulturowego”, Nr 16, Komisja Krajobrazu Kulturowego PTG, Sosnowiec, 2012, 48-62

– Andrzej Leśniak, Michał Lupa, Agnieszka Polończyk, Analysis of the Polish Home Army drop zones during World War II, using geographic information systems, Geomatics, Landmanagement and Landscape No. 3,  2017, s. 89–105

– Jan Tarczyński (wybór i oprac.), Organizacja odbioru i wysyłki zrzutów materiałowych dla Armii Krajowej w wybranych dokumentach, Londyn 2001

– Stephen Hart, Chris Mann, Podręcznik tajnych operacji drugiej wojny światowej, Poznań 2014- Agnieszka Polończyk, Michał Lupa, Andrzej Leśniak, Role of Geographic Information Systems in analysing the selection of cichociemni drop zones based on a case study of the “Mewa 1” drop zone, Polish Cartographical Review, Volume 55 (2023), pp. 87-110

Skip to content