Armia Krajowa
Historia pomnika AK, który nigdy nie powstał
13 stycznia 1949 roku przed północą do domku fińskiego przy ulicy Wawelskiej w Warszawie, gdzie mieszkał rotmistrz Leliwa-Roycewicz z rodziną, rozległo się głośne pukanie. Gdy wyrwany ze snu gospodarz podszedł do drzwi, by je otworzyć, usłyszał: „Ręce do góry. Urząd Bezpieczeństwa”. Dwóch funkcjonariuszy UB z bronią w ręku wbiegło do środka i rozpoczęło rewizję.
Biuletyn Informacyjny AK
Zbigniew Chmielewski
Wiosną 1950 roku przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie odbył się proces grupy oficerów batalionu AK „Kiliński” oskarżonych o przygotowanie wystąpienia zbrojnego i próbę obalenia rządu PRL. Drogą prowadzącą do tego celu miało być sformowanie środowiska akowskiego, prowadzenie działalności zmierzającej do utrwalenia pamięci o AK, powołanie Komitetu Ekshumacyjnego oraz organizowanie zbiórek pieniężnych. Główny oskarżony rotmistrz Henryk Leliwa-Roycewicz został skazany na 6 lat więzienia, 4 lata pozbawienia praw obywatelskich i przepadek mienia. Jego współpracownicy – oficerowie Bronisław Lubicz-Nycz i Leon Niemkiewicz – usłyszeli podobne wyroki.
X pawilon więzienia mokotowskiego
13 stycznia 1949 roku przed północą do domku fińskiego przy ulicy Wawelskiej w Warszawie, gdzie mieszkał rotmistrz Leliwa-Roycewicz z rodziną, rozległo się głośne pukanie. Gdy wyrwany ze snu gospodarz podszedł do drzwi, by je otworzyć, usłyszał: „Ręce do góry. Urząd Bezpieczeństwa”. Dwóch funkcjonariuszy UB z bronią w ręku wbiegło do środka i rozpoczęło rewizję. Cały dom przewrócono do góry nogami, zaglądając w każdy kąt. Zabezpieczono całą korespondencję osobistą, spisy telefonów, dokumenty. Na liście zarekwirowanych rzeczy znalazły się nawet bilety tramwajowe, zegarek oraz prywatne fotografie, w tym także zdjęcie projektu pomnika batalionu AK. Zakutego w kajdanki rotmistrza przewieziono do więzienia przy ulicy Rakowieckiej i umieszczono w osławionym pawilonie X, gdzie we wspólnych celach przebywali oficerowie Wojska Polskiego, zwykli zdrajcy i pospolici kryminaliści.
Pierwsza faza śledztwa, mająca udowodnić kontakty z Londynem oraz brytyjskim i amerykańskim wywiadem, nie dała rezultatu. W drugiej – wszystkie pytania dotyczyły spraw krajowych: jak doszło do powstania środowiska batalionu AK „Kiliński”, z czyjej inicjatywy i jak powstał Komitet Ekshumacyjny, kto był inicjatorem budowy pomnika AK, jak organizowano zbiórki pieniężne. Wiele uwagi poświęcono zwłaszcza tym ostatnim tematom. Śledczych interesowała przede wszystkim działalność zmierzająca do zachowania pamięci o żołnierzach Armii Krajowej, a w szczególności prace Komitetu Ekshumacyjnego.
Komitet powstał tuż po wojnie z inicjatywy pułkownika „Radosława”, a na jego czele stanął rotmistrz Roycewicz. Działał półlegalnie. Spotkania odbywały się w warunkach konspiracyjnych w siedzibie Czerwonego Krzyża w szkole przy ulicy Hożej, w Warszawskim Towarzystwie Wioślarskim nad Wisłą lub w prywatnych mieszkaniach. Głównym celem, jaki postawiła przed sobą ta grupa, była pomoc dla wdów i sierot po poległych Powstańcach oraz organizacja akcji ekshumacyjnej poległych żołnierzy batalionu AK „Kiliński”. Wiosną 1945 roku, kiedy zbliżały się miesiące letnie, a pod gruzami miasta znajdowało się prawie 200 tysięcy poległych, Warszawie groziła epidemia. Rozpoczęto więc ekshumacje i organizowanie powtórnych pochówków na stołecznych cmentarzach. Mogiły żołnierzy batalionu „Kiliński” rozrzucone były po całym Śródmieściu. Na placu Napoleona pochowano czterdziestu Powstańców, na ulicy Zielnej – trzydziestu jeden, na Marszałkowskiej – dziewiętnastu, na Świętokrzyskiej – dziewiętnastu.
Początkowo pogrzeby na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach gromadziły tylko niewielkie grono rodzin i przyjaciół „Kilińszczaków”, ale wkrótce zaczęły uczestniczyć w nich delegacje szkół, harcerze oraz członkowie organizacji społecznych i sportowych. Setki, a potem tysiące ludzi żegnały poległych Powstańców. Uroczystości pogrzebowe na kwaterach żołnierzy batalionu „Kiliński” – jak napisano w jednym z raportów UB – przekształciły się w demonstracje o charakterze politycznym. Wówczas rotmistrz „Leliwa” postanowił, że na Powązkach powstanie pomnik poświęcony pamięci żołnierzy batalionu „Kiliński”. Rozpoczęła się zakrojona na dużą skalę zbiórka pieniężna – potrzebne było około 300 tysięcy złotych. Jako dowódca uważałem za swój święty obowiązek zaopiekowanie się mogiłami poległych – wspominał po latach rotmistrz Roycewicz. Prowadziłem listy poległych, którzy spoczywali na cmentarzach, skwerach ulicach, podwórkach i parkach. Wszyscy oni zasłużyli na pamięć. Uważałem też, że powinienem objąć opieką wszystkich żyjących podwładnych oraz rodziny, wdowy i sieroty po tych, którzy polegli. Pierwsze pieniądze w wysokości 2000 złotych otrzymałem od pułkownika Radosława.
Wysokość wpłat na budowę pomnika batalionu AK „Kiliński” była dobrowolna, a każdy wpłacający otrzymywał pokwitowanie; władze skarbowe od początku z wielką skrupulatnością kontrolowały działalność Komitetu i śledziły przygotowania do budowy pomnika.
O ile pierwsze miesiące przesłuchań miały na celu złamanie psychiczne więźnia, to później sięgnięto po metody stosowane powszechnie w stalinowskich więzieniach: przysiady aż do utraty przytomności, wielogodzinne siedzenie na taborecie odwróconym do góry nogami, przytrzaskiwanie palców w szufladach, polewanie zimną wodą podczas mrozów, bieg po schodach na jednej nodze, aż do kompletnego wyczerpania. Bicie pałkami, kopanie, głodzenie były na porządku dziennym. Najbardziej dotkliwe były jednak nie fizyczne tortury, lecz codzienne poniżanie uwięzionych.
Proces oficerów batalionu AK „Kiliński”
Proces oficerów batalionu „Kiliński”, który odbył się wiosną 1950 roku w Warszawie, wywołał olbrzymie zainteresowanie. Była to właściwie parodia procesu. Podczas wielomiesięcznego śledztwa nie znalazły potwierdzenia zarzuty o działalność na rzecz obcych wywiadów. Część świadków wycofała swoje poprzednie zeznania. Największymi przewinieniami rotmistrza Roycewicza i jego współpracowników okazały się akcje Komitetu Ekshumacyjnego, zbiórka pieniędzy na budowę pomnika żołnierzy AK oraz opieka nad rodzinami poległych. Ten kuriozalny ze względu na logikę i argumentację akt oskarżenia warto zacytować dosłownie:
Oskarżam Henryka Leliwę-Roycewicza, że od wiosny 1946 roku działał w zamiarze usunięcia przemocą Krajowej Rady Narodowej, Rządu Jedności Narodowej, zagarnięcia władzy i dokonania zmiany ustroju Państwa Polskiego w ten sposób, że celem ponownego nawiązania kontaktów z członkami batalionu „Kiliński” dążył do utworzenia więzi grupowej i prowadzenia dokładnej ewidencji tegoż batalionu przy pomocy finansowej Mazurkiewicza Jana ps. „Radosław”.
Obóz reakcji polskiej po klęskach poniesionych od 1945-46 na polu skrytobójczej walki z władzami Polski Ludowej postanowił zmienić swoje metody działalności. Podziemie nastawiło się na działalność długofalową związaną z wywiadem państw imperialistycznych i reakcyjną częścią kleru, a komórki organizacyjne usiłowało pokryć płaszczykiem działalności legalnej i pół legalnej.
Podczas procesu, któremu przewodniczył mjr Mieczysław Widaj, często wracano do sprawy budowy pomnika batalionu AK „Kiliński”, a zdjęcie makiety prezentowane było jako dowód rzeczowy. 25 kwietnia 1950 roku rotmistrz „Leliwa” i jego dwóch współpracowników skazani zostali na wieloletnie więzienie. Skierowani zostali do najcięższego w tamtym okresie zakładu karnego we Wronkach. Po śmierci Stalina, w kwietniu 1953 roku kara została skrócona i więźniowie odzyskali wolność.
W okresie „odwilży” doszło do częściowej rehabilitacji środowiska akowskiego, ale wiele lat musiało upłynąć, zanim powrócono do sprawy upamiętniania Żołnierzy Armii Krajowej. W 1983 roku powstał Pomnik Małego Powstańca, a 1 sierpnia 1989 roku odsłonięto pomnik Powstania Warszawskiego.
Kto był autorem pomnika?
Na ślady pomnika batalionu AK „Kiliński” natrafiłem przypadkowo w 2017 roku. Podczas kwerendy w archiwum warszawskiego IPN znalazłem czarno-białe zdjęcie przedstawiające makietę. Początkowo do tego faktu nie przywiązywałem większej wagi, ale kiedy zapoznałem się z innymi materiałami z procesu, zrozumiałem, jak ważną rolę odegrał w procesie. Oskarżyciel wielokrotnie dowodził, że ten monument ma powstać na chwałę Armii Krajowej.
Wspólnie z profesorem Włodzimierzem Karczmarzykiem z Wydziału Architektury PW rozpoczęliśmy poszukiwania w archiwach Akademii Sztuk Pięknych i Politechniki Warszawskiej informacji o dalszych losach projektu. Próbowaliśmy również ustalić nazwisko autora. Wszyscy eksperci, którzy oglądali zdjęcie projektu, wysoko ocenili jego wartość artystyczną. Ich zdaniem projektantem musiał być któryś z młodych wówczas rzeźbiarzy, wywodzący się z kręgów sztuki nowoczesnej. Niestety, wszelkie poszukiwania zakończyły się niepowodzeniem. Dokumenty i materiały zaginęły lub zostały zniszczone. W czasie rozmów z członkami Związku Rzeźbiarzy Polskich dowiedzieliśmy się ponadto, że w pierwszych latach powojennych wielu artystów współpracujących ze środowiskami akowskimi nie podpisywało swych prac lub opatrywało je pseudonimami.
APEL
Jeśli ktoś z czytelników posiada informacje na temat projektu pomnika batalionu AK „Kiliński” i zna nazwisko jego autora, prosimy o kontakt z redakcją „Biuletynu Informacyjnego”.